sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 3


 


   Po obiedzie pobiegłam do siebie, wziąć szybki i relaksujący prysznic. Bardzo denerwowałam się naszym spotkaniem, ale wiedziałam, że i tak muszę to zrobić. Pogoda dzisiaj była piękna, dlatego ubrałam się jak należy i usiadłam na krzesełku mojej toaletki.
Zrobiłam  lekki makijaż i zbiegłam na dół po schodach. Usadowiłam się  na krześle w kuchni i przyglądałam się wszystkim ruchom wykonywanym przez moją mamę. Kobieta bardzo zwinnie poruszała się po kuchni przygotowując deser dla całej rodziny, a ja cały czas zastanawiałam się jak i czy w ogóle powinnam powiedzieć rodzicom o mojej decyzji. 
- Mamo, ja nie będę jeść, wychodzę.
- Ooo! Nawet nie wiedziałam, że tu siedzisz Natalko-przestraszyła się-nie uważasz, że Hubert powinien jechać z wami na jakiś czas? Pomóc wam się za klimatyzować?
-Nie wiem mamo. Coś wymyśle, właśnie idę się z nim spotkać.-uśmiechnęłam się sztucznie biorąc do ręki jabłko ze szklanej miski stojącej nieopodal-To cześć!
-Pa! O której wrócisz? Pamiętaj, że musisz się jeszcze spakować!
-Pamiętam! Jeszcze zadzwonię.
Założyłam buty i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Cały czas miałam wątpliwości co do mojej decyzji, nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Bardzo cieszyłam się na jutrzejszy wyjazd, ale zastanawiałam się jak tam będzie, czy sobie poradzę? Bo tak naprawdę, gdyby nie to że jedzie ze mną Oliwka to chyba nie zdecydowałabym się na wyjazd tak daleko bez jakiegokolwiek wsparcia. Zbliżałam się już do parku, w którym zawsze spotykałam się z Hubertem. To była ta najlepsza, najładniejsza i naszym zdaniem najwygodniejsza ławka w całym parku. Przesiadywaliśmy tam każdą wolną chwile.  Usiadłam i postanowiłam poczekać na chłopaka, którego jeszcze  nie było na miejscu. Przyglądałam się dzieciom bawiącym się w pobliżu na placu zabaw. Były takie szczęśliwe i radosne. Nagle zobaczyłam w oddali sylwetkę Huberta. Podbiegł do mnie i ucałował mój policzek.
- Hej-uśmiechnął się-długo czekasz?
-Cześć-przywitałam się-nie, chwile.
-Słuchaj.....-zaczął, ale przerwałam mu.
-Musimy pogadać.-wydukałam cicho-to ważne.
-Chciałem powiedzieć to samo-uśmiechnął się ponownie, ale w jego oczach widać było smutek-To może ty pierwsza.
Nie wiedziałam jak zacząć, ale Hubert patrzył na mnie tak wyczekująco, że w końcu wydusiłam parę słów.
-Jutro wyjeżdżam i wydaje mi się, że musimy się rozstać-wysyczałam na jednym tchu-nie będziemy się widzieć dwa miesiące i myślę, że to nie ma sensu. Cześć!
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie nie wiedząc zupełnie dlaczego tak zrobiłam. Zatrzymywałam łzy, nie chciałam się teraz rozpłakać, nie chciałam, żeby dowiedział się że cierpię. Poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął lekko, abym odwróciła się w drugą stronę.
-Poczekaj, chciałaś odejść tak bez pożegnania?-patrzył mi prosto w oczy-Od dawna wiem, że wyjeżdżasz, wiem też że dziś rano wszystko widziałaś i nie zakrywaj się wyjazdem. Byłaś i nadal jesteś wspaniałą przyjaciółką, ale też dziewczyną. Jesteś piękna i mam nadzieję, że spotka cię w życiu ktoś lepszy niż ja, kto pokocha cię na prawdę, powiem więcej, jestem tego tak pewien jak niczego innego. Może będę tego kiedyś żałował, ale  ty się przy mnie marnujesz, a ja nie mogę a juz na pewno nie chcę na to pozwolić. Nigdy nie dam ci tego co możesz mieć.
W tym momencie poleciały mi łzy z oczu.
-Nie mów tak!-wykrzyknęłam
-Mówię prawdę, zobaczysz będzie dobrze. Zawsze możesz na mnie liczyć, cokolwiek się stanie. A teraz nie płacz, bo jest mi przykro, nie zasługuję na ciebie.-przerwał i pocałował mnie mocno i namiętnie- Mam nadzieję, że nadal jesteśmy przyjaciółmi. Za miesiąc jadę do Londynu, będę do ciebie dzwonił jak będę na miejscu. Spotkamy się rozumiesz? Nie płacz już nigdy przez żadnego faceta. Nie jesteśmy tego warci. Jestem pewny, że jak zobaczę cię następnym razem to będziesz szczęśliwa.-skończył swój monolog, a mnie zrobiło się jakoś lżej, przestałam płakać - Ściemnia się, odprowadzę cię do domu. Chcesz?
-Tak- uśmiechnęłam się lekko.
 Dalej szliśmy w zupełnej ciszy. Zastanawiałam się o czym on teraz myśli, ja natomiast przypominałam sobie wszystkie chwile jakie spędziłam u jego boku. Wszystkie późne wieczory, spędzone na oglądaniu filmów, wszystkie śmiechy i rozmowy po nocach. Miałam nadzieję, że to nigdy nie zginie, że żadne z nas o tym nie zapomni i że nasza przyjaźń przetrwa. Nawet nie zauważyłam, jak znaleźliśmy się pod domem. Odwrócił się w moją stronę....
- Obiecaj mi, że teraz wrócisz  domu i dokończysz się pakować, a nie spędzać nocy na wypłakiwaniu się w poduszkę.-uśmiechnął się szeroko co ja również zrobiłam.
-Obiecuję, ale ja nie mogę dokończyć się pakować, bo nawet nie zaczęłam tego robić.-zaczęliśmy się śmiać.
To co ty tu jeszcze robisz?-zapytał. Widziałam w jego oczach radość, najwidoczniej ulżyło mu gdy zobaczył że ja jestem szczęśliwa.
- Żegnam się z najlepszym przyjacielem, cieszę się, że cię mam, wiesz?
-Wiem, ja też się cieszę.-uśmiechnął się.-No to się widzimy.
Taak, do zobaczenia za  miesiąc. -przytulilam go mocno i pobiegłam do domu.
Kiedy weszłam, poczułam cudowny zapach pyszności przygotowywanych przez moją mamę. Weszłam do kuchni i zobaczyłam wielki bałagan. Na blatach porozstawiane były wszelakiej wielkości słoiki, pojemniki i garnki.
-Cześć  mamuś-uśmiechnęłam się szeroko-co ty znowu wymyśliłaś?
-No przecież muszę cię zaopatrzyć w jedzenie na najbliższe dwa tygodnie, nie?-wyminęła mnie i podeszła do lodówki-zjesz coś? A tak w ogóle to opowiadaj, rozmawiałaś z Hubertem o moim pomyśle?
-Nie mamo. Poszłam się z nim spotkać przed wyjazdem i rozstałam się z nim.-stałam na przeciwko mamy, a ta momentalnie zamarła-ale za miesiąc spotykamy się w Londynie, bo Hubert przyjeżdża tam coś załatwić-skończyłam wypowiedź, a moje kąciki powędrowały ku górze.
Mama najwidoczniej nie wiedziała co powiedzieć.
-To ja lece się spakować-powiedziałam wychodząc z kuchni i stawiając nogi nogi na pierwszych schodkach prowadzących na piętro naszego domu. Podreptałam szybko do pokoju i spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina 19:00. Chwyciłam za wielką walizkę stojącą w kącie mojego pokoju, którą wcześniej przyniósł tata i otworzyłam drzwiczki mojej szafy. Kolejno zaczęłam pakować moje kochane sukienki no i oczywiście kilka par najwygodniejszych na świecie spodni czyli dresów, nie mogłam zapomnieć o rurkach i spodenkach. Potem jeszcze bluzki, bluzy i koszule, bieliznę i buty zaczynając od szpilek i kończąc od najróżniejszych trampkach. I w ten sposób z pakowaniem uwinęłam się w mniej niż dwie godziny. Nagle usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi.
-Proszę-odpowiedziałam głośno na pukanie.
-O! Widzę, że już zdążyłaś sie spakować. -powiedziała mama wchodząc do pokoju.
-Tak, szczerze mówiąc myślałam, że zajmie mi to dłużej i że będę siedzieć z tym do nocy.
-Słuchaj....-mama chyba nie wiedziała co powiedzieć-dzwoniłam do Nialla, pamiętasz go?
-To ten mój daleki kuzyn?-spytałam z niepewnością w głosie.-Ten z Irlandii?
-Tak dokładnie ten.-mama uśmiechnęła się-Dzwoniłam do niego, bo to on zajmował się kupnem twojego domu w Londynie, poprosiłam go, żeby czekał na was na lotnisku..
-Mamo to nie potrzebne-zaczęłam wybredzać-poradzimy sobie.
-Natka przestań opowiadać głupstwa. Sama dobrze wiesz, że nie znacie tego miasta, a Niall tylko pomoże wam szybciej i bezpieczniej dostać się do domu. No i oprowadzi was trochę po mieście, na pewno wam się to przyda.-uśmiechnęła się, a następnie łzy polały jej się z oczu- nie mogę uwierzyć, że moja córka jest już taka duża.
-Mamo, proszę cię nie płacz.-mocno przytuliłam rodzicielkę-przyjedziecie do mnie za może dwa tygodnie jak już trochę zapoznam się z tym wszystkim.
-No pewnie, że tak, dosyć już tego płakania lepiej zobacz co dla ciebie mam-matka wyjęła zza pleców pakunek, otworzyłam szybko i zwinnie wyjęłam zawartość pudełka. Była to piękna sukienka, szpilki i kopertówka.
-To ten komplet o który prosiłaś mnie wtedy, pamiętasz?-kobieta uśmiechnęła się do mnie-Powiem więcej właśnie wtedy jak siedziałyśmy już w samochodzie i przypomniałam sobie, że zostawiłam portfel w kawiarni to skłamałam.
-Wróciłaś, żeby ją kupić?-spytałam z niedowierzaniem obracając w dłoniach sukienkę
-Tak.-mama spuściła głowę na dół udawając zakłopotaną
-Żartujesz sobie?-spytałam na żarty- I pokazujesz mi ją dopiero teraz?
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Zawsze z mamą miałyśmy świetny kontakt, ale wydaje mi się, że ostatnio polepszył  się on bardzo. Mama zawsze była dla mnie oparciem w ciężkich chwilach. Byłyśmy prawdziwymi przyjaciółkami.
- A co z Hubertem?-spytała niepewnie
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać, ale jest dobrze. Jesteśmy  przyjaciółmi.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
I wtedy usłyszałam wibracje telefonu. podniosłam telefon z szafki i odczytałąm sms-a.

"I co? Już spakowana?" Hubert

-O wilku mowa-powiedziałam do mamy-Hubert dopytuje się czy jestem spakowana.
-Nie będę ci już przeszkadzać -mama wstała z łóżka a wychodząc dodała-odpisuj szybko i kładź się spać, rano trzeba wstać.
-Jasne,

"Tak, już po wszystkim :)" Nati



"To dobrze. Nie przejmuj się niczym. Trzymaj się w tym Londynie i pamiętaj, jak coś to dzwoń! Kolorowych snów :*" Hubert

"OK, będę pamiętać. Dobranoc. :**" Nati

Poszłam jeszcze szybko do łazienki wziąć długą kąpiel i założyć ciepłe piżamki. Na koniec zeszłam na dół po szklankę wody i o dziwo rodzice jeszcze nie spali. Ucałowałam ich na dobranoc i poszłam do siebie. 



***

Wstałam o 5.00 i powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, a włosy spięłam w niechlujnego koczka. 
Szybko zeszłam na dół i zjadłam lekkie śniadanie przygotowane przez mamę. Gdy skończyłam jeść posiłek ruszyłam w stronę schodów, by dotrzeć do mojego pokoju po torbę. Na piętrze spotkałam tatę który taszczył moją walizkę. Uśmiechnęłam się do niego i podarowałam mu soczystego buziaka na przywitanie. Wychodząc już z pokoju weszłam jeszcze do pokoju obok, by pożegnać się z bratem.
-Wstawaj śpiochu-krzyknęłam otwierając okno, bo zapach który doszedł do mojego nosa nie był przyjemny.
-Co się stało?-spytał zaspanym głosem.
-Jadę, przyszłam się pożegnać-uśmiechnęłam się
-Obeszło by się.-odgryzł mi się tak jak zawsze
-Wole jednak tak, urwisie-ucałowałam go w policzek i wychodząc z pokoju rzuciłam- tylko pilnuj rodziców.
-Drzwi!!!-usłyszałam w oddali. Jak ja uwielbiałam się z nim drażnić. Między nami było 5 lat różnicy i pomimo tego, że czasami ciężko było znieść tego gnojka to jednak cieszyłam się, że go mam
Zeszłam na dół i rozejrzałam się jeszcze po całym domu, żeby po chwili zamknąć drzwi od domu i ruszyć ku samochodowi w którym siedzieli już moi rodzice. Droga na lotnisko minęła bardzo szybko. Z Oliwią miałam spotkać się przed lotniskiem i tam miałam też pożegnać się z rodzicami, żeby się nie rozkleić. Kiedy wysiadłam z samochodu od razu ujrzałam piękną blondynkę czekającą właśnie na mnie. Szybko ucałowałam rodziców i gdy tylko tata wyciągnął walizkę z bagażnika od razu ruszyłam w stronę przyjaciółki. Może to dziwne, ale takie pożegnania dla mnie były najlepsze. ponieważ jestem bardzo wrażliwą osobą i mogłabym żegnać się godzinami. Uściskałam dziewczynę na przywitanie i razem przekroczyłyśmy próg lotniska. Pomachałyśmy jeszcze naszym rodzinom i ruszyłyśmy do bramki. Kiedy siedziałyśmy już w samolocie rozmowę zaczęła Oliwia.
-No to opowiadaj. Co tam u mojego kuzyna?.....

------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Hej, cieszę się, że napisałam ten rozdział i że jest dłuższy niż pozostałe. To raczej z powodu takiego, iż jestem chora i mam więcej czasu. Mnie osobiście  ten rozdział podoba się najbardziej. A co wy sądzicie?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przepraszam za wszystkie błędy.

Pozdrawiam
Daria :**

3 komentarze: